Kilka kilometrów w bok od drogi łączącej Siedlce z Sokołowem Podlaskim leży wioska Patrykozy. Mało kto by o niej słyszał, gdyby nie Teodor Szydłowski, napoleoński żołnierz, a później generał wojsk Królestwa Polskiego, który po klęsce powstania listopadowego usunął się z publicznego życia i stworzył na Podlasiu romantyczną enklawę dla siebie i… swoich włościan.
Posiadłość, którą generał otrzymał w spadku po swoim ojcu (targowiczaninie, co jego syna, byłego adiutanta księcia Józefa Poniatowskiego i weterana spod Lipska zapewne nie napawało dumą), obejmowała dwa folwarki, wioskę, pola, łąki i kawałek lasu. I właśnie tam, obok jednego z dopływów Liwca, rozpoczął w 1832 r. budowanie jednego z najciekawszych do dziś zespołów parkowo-pałacowych na Podlasiu, który nazywany bywa często perłą południowego Podlasia.
ROMANTYZM, NEOGOTYK I EKLEKTYZM
Do realizacji swojego planu generał Szydłowski zatrudnił cenionego architekta Franciszka Jaszczołda. Budowa pałacu i okolicznych budynków trwała 11 lat, a z pietyzmem odnowiona, częściowo wręcz odbudowana przez obecnego właściciela rezydencja, określana jest we współczesnych przewodnikach mianem jednej z „najdoskonalszych realizacji architektury dojrzałego romantyzmu w Polsce” czy „przykładem XIX-wiecznego rzadkiego w Polsce stylu neogotyckiego”.
Budowę swojej siedziby Szydłowski rozpoczął od… usypania na podmokłym terenie sztucznego wzgóra, do którego poprowadzono długą rampę z ceglanymi arkadami, obsadzoną później szpalerem grabów. I na tym wzgórzu stanął zadziwiający pałac.
Otoczenie pałacu uległo całkowitej metamorfozie.
Rzadko wspomina się, że plany generała dotyczące stworzenia romantycznej rezydencji dotyczyły nie tylko pałacu i jego otoczenia, ale także budynków należących do włościan (kilka z nich można znaleźć do dziś) i obiektów gospodarczych na terenie całej posiadłości. Oto, jak opisywano przedsięwzięcie generała w „Tygodniku Ilustrowanym” trzy lata po jego śmierci, czyli w roku 1866:
Zdaniem autora zarówno w formie samego pałacu i otaczającego go parku, jak i w budynkach postawionych na zlecenie generała na terenie całej posiadłości, a nawet w tak drobnych detalach jak płoty, „odbił się wybornie charakter właściciela”.
UPADEK I NOWE ŻYCIE PAŁACU
Po bezpotomnej śmierci generała posiadłość z pałacem w Partykozach została własnością jego bratanka, który szybko ją sprzedał. Później przechodziła ona z rąk do rąk i została rozparcelowana. W latach 30. XX wieku pałac należał do księdza, który 25-metrową wieżę zaadaptował na kaplicę, a w czasach PRL-u mieściło się tu przez lata gminne prezydium. Później budynek opustoszał, zaczął popadać w ruinę, a wyposażenie zostało rozkradzione.
W latach 80. rozpoczęto remont, ale po kilku latach zabrakło pieniędzy na zakończenie prac, a jeszcze gorzej było w III RP, kiedy pałac przejęła rodzina Gesslerów i wieża wraz z fragmentem ściany zawaliła się.
Nowe życie tchnęli w generalską rezydencję nowi właściciele, którzy gruntownie ją wyremontowali w pierwszym dziesięcioleciu XXI wieku i przywrócili pałacowi pierwotny wygląd, także od wewnątrz.
Pałac został wyróżniony w 2017 r. nagrodą Ministra kultury i Dziedzictwa Narodowego w konkursie „Zabytek Zadbany”, a wiosną 2019 r. zakończyły się trwające trzy lata prace nad odbudowaniem traktu do rezydencji.
Pałac udostępniany jest gościom i turystom, można go zwiedzać, po wcześniejszym umówieniu się, można go wynająć na noclegi, sesje fotograficzne, sympozja czy konferencje, a nawet na romantyczny ślub!
A podczas zwiedzania wnętrza trzeba koniecznie wejść na wieżę, by zachwycić się panoramą południowego Podlasia.